Kierujący volkswagenem wjechał do stawu i poinformował przybyłych na miejsce policjantów, że w aucie znajduje się trójka małych dzieci. Jeden z funkcjonariuszy narażając swoje życie, wskoczył do wody w celu ich odnalezienia. Jak się okazało, kierowca skłamał i w pojeździe nikogo nie było.
Kierujący osobowym nissanem 33-latek wjechał do stawu, a następnie wydostał się z zatopionego auta i zbiegł z miejsca zdarzenia. Jak się okazało mężczyzna miał prawie 2 promile alkoholu.
Do niecodziennego zdarzenia zostali zadysponowani strażacy z Rzeszowa w woj. podkarpackim. Aparat słuchowy należący do małego chłopca wpadł do stawu w miejskim parku. Wartość urządzenia, bez którego dziecko nic nie słyszy to ok. 150 tys. złotych. Na szczęście strażakom udało się odnaleźć zgubę, którą następnie przekazano w ręce mamy chłopca. "Łzy radości popłynęły po policzkach".