Czwartek, 02 maja 202402/05/2024

Pobrała emeryturę sąsiadki i nie chciała oddać. Mówiła, że jej też są potrzebne pieniądze FOTO

64-letnia kobieta usłyszała zarzut przywłaszczenia emerytury swojej sąsiadki w kwocie 1835,45 złotych. Grozi jej kara do 5 lat pozbawienia wolności.

Policjanci otrzymali zgłoszenie o tym, że na skutek pomyłki pracownika placówki Poczty Polskiej, świadczenie pieniężne z tytułu emerytury, trafiło do rąk nieuprawnionej osoby. Należną kwotę miała odebrać lokatorka jednego z mieszkań przy ul. Dąbrowskiego.

Sprawa wyszła na jaw, kiedy uprawniona emerytka przyszła do placówki, aby „upomnieć się” o swoje środki finansowe. Wówczas okazało się, iż jej należne pieniądze, trafiły do rąk sąsiadki z naprzeciwka. 64-latka jednak nie chciała zwrócić przywłaszczonej sumy pieniędzy, twierdząc, iż wydatkowała je na codzienne potrzeby, a jej też są potrzebne pieniądze.

Mając świadomość, iż nienależnie pobrała pieniądze, kobieta została zatrzymana przez mokotowskich stróży prawa do wyjaśnienia.

Śledczy, nieuczciwej 64-latce przedstawili, zarzut przywłaszczenia powierzonych pieniędzy, za który grozi jej kara do 5 lat pozbawienia wolności.

Czynności w tej sprawie nadzoruje mokotowska prokuratura.

(fot. KSP, źródło KSP)

3 komentarze

  1. Ta sąsiadka jest w partii, czy tylko sympatyzuje? Bo skoro „jej się po prostu należały” te pieniądze, to widać, skąd czerpie wzór…

  2. Nie rozumiem, jakim prawem listonosz przekazał środki finansowe sąsiadce zamiast próbować do skutku dostarczyć je adresatce nadania. A gdyby nie było tej naprzeciwko, to poszedłby kilka pięter niżej/wyżej, byleby mu ktoś pokwitował odbiór? A gdyby to nie Warszawa, tylko podkarpacka pipidówa to zostawiłby przekaz dwie wioski dalej u najbliższego sąsiada?