Sobota, 27 kwietnia 202427/04/2024

Przejechali 700 km, żeby uratować psa. Akcja zakończyła się sukcesem ZDJĘCIA

Ratownicy SAR z Kołobrzegu przejechali 700 km, żeby uratować psa, który utknął na środku rzeki Bug w miejscowości Kuligów na Mazowszu. Zwierzę spędziło na wyspie 6 dni. Akcja ratunkowa nie była łatwa, ale na szczęście czworonoga udało się uratować.

Sześć dni temu do służb ratunkowych wpłynęła informacja dotycząca psa uwięzionego na zalanej rwącym nurcie wyspie, na rzece Bug w miejscowości Kuligów.

– Warunki były tak trudne, że Straż Pożarna dwa razy próbowała i bezskutecznie, stwierdzili że się więcej nie podejmą. Policja rozkładała ręce. Silny, szybki prąd, płynące z dużą prędkością kawałki lodu, gałęzi i innych zanieczyszczeń stwarzały zagrożenie dla życia ludzi. Psiak tkwił w wodzie przemarznięty, bez jedzenia, wycieńczony. Wył i skomlał – poinformowała Fundacja dla Szczeniąt Judyta.

Na ratunek psu zdecydowali się wyruszyć ratownicy SAR z Kołoberzegu.

– Wczoraj o 21.30 wyruszyli na ratunek mając do pokonania ponad 700 km, a dziś o 4.30 załoga z BSR dotarła i uratowała psa. Co więcej pisać kocham tą pracę i tych chłopaków – przekazał Sebastian Kluska dyrektor Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa.

Zwierzę trafiło pod opiekę fundacji.

(fot. Sebastian Kluska)

Jeden komentarz

  1. Dla mnie to głupota.
    Po pierwsze – skąd wiadomo, że 6 dni tam spędził? I przez te 6 dni strażacy tylko 2 razy próbowali, by w końcu po dniach namyślania dać sobie spokój i inna ekipa cały kraj przejechała?
    Po drugie – koszty takiej akcji są niemałe. Często się słyszy w różnych reportażach, że brakuje państwowych pieniędzy dla ludzi cierpiących na rzadkie schodzenia, a tu dla psa się znalazły i czas i środki.
    Po trzecie – można było poderwać śmigłowiec jakichkolwiek pobliskich służb, wpakować tych strażaków, którzy nie dali rady pontonem i podlecieć nad to miejsce – byłoby szybciej i taniej.
    Po czwarte – to tylko zwierzę. Tysiące codziennie giną, by trafić na stoły.
    Akcja trochę jak z „Misia”. Zrobili, bo mogli. Nie ma się czym chwalić…