Dwie osoby zginęły, a jedna została rana w tragicznym wypadku, do którego doszło w miejscowości Tylmanowa w woj. małopolskim. Auto, którym podróżowała trzyosobowa rodzina wypadło z drogi i uderzyło w przepust.
Policjanci zatrzymali sprawcę wypadku, do którego doszło w miniony poniedziałek na drodze wojewódzkiej numer 331 pod Polkowicami na Dolnym Śląsku. Mężczyzna śmiertelnie potrącił pracownika służby drogowej i uciekł do pobliskiego lasu.
Policjanci rozwiązali skomplikowaną sprawę zaginięcia 42-latki, do którego doszło w lipcu br. w Myszkowie. Kobieta wyjechała z domu samochodem i od tego czasu nie nawiązała kontaktu z bliskimi. Kilka dni później w stawie odnaleziono jej auto. Finał tej sprawy okazał się tragiczny.
W lesie na Dolnym Śląsku zatrzymano grupę kilkunastu cudzoziemców, którzy najprawdopodobniej nielegalnie przekroczyli granicę Polski. Żaden z zatrzymanych nie chciał złożyć wniosku o ochronę międzynarodową na terytorium Polski. "Wszyscy deklarowali chęć dotarcia do Niemiec" - przekazała policja.
Do tragicznego wypadku doszło wczoraj na drodze krajowej nr 30 w rejonie zjazdu na autostradę A4 w Zgorzelcu na Dolnym Śląsku. W wyniku zderzenia dwóch pojazdów ciężarowych i samochodu osobowego zginęła 45-letnia kierująca osobówką.
W miejscowości Bircza w woj. podkarpackim samochód osobowy zjechał z drogi i spadł ze skarpy. Autem podróżowała sama kierująca. Kobieta została przewieziona do szpitala.
25-latka w ciągu jednego dnia została dwukrotnie zatrzymana za jazdę w stanie nietrzeźwości. Jazdę pijanej kobiecie udaremnij policjanta z z Gorzyc. Okazało się, że 25-latka miała już sądowy zakaz kierowania pojazdami. O jej dalszym losie zdecyduje sąd.
46-latek nie miał pieniędzy na uregulowanie należności za wykonany kurs taksówką, po czym wszczął kłótnię z kierowcą, a po chwili kijem bejsbolowym zdewastował pojazd. Sprawca ataku został zatrzymany. Miał ponad 2 promile alkoholu w organizmie.
Do 5 lat pozbawienia wolności grozi dwóm mieszkańcom gminy Nidzica w woj. warmińsko-mazurskim, którzy dokonywali kradzieży w ubojni, w której pracowali. Mężczyźni zostali zatrzymani na gorącym uczynku przez swojego pracodawcę. Łupem sprawców padło ponad 2500 tys. kg mięsa. O dalszym losie mężczyzn zdecyduje sąd.